Sunday, October 20, 2013

Szu

Moje stare wiersze. Może będę wrzucać nowe.

Papieros

Papieros

Pali się

Jeszcze ciepły

Nieosiągalny

Jak ja

Dopala się łatwo

Łatwo wdycha w płuca

I gaśnie

Zimy

To ja

Poranek

Budzik dzwoni

Budzę się z nim

W harmonii

Ten poranek jeszcze wczesny

Ja już nie śpię

Nie

W nowy dzień wchodzę

Żeby znowu zasnąć

I zapomnieć

W kierunku oczywistym

Idę, ja

Prosta droga układa się w jedność

Spotykam słońce

Pytam, świeci w odpowiedzi

Odpowiedź jasna jak ono samo

Potem księżyc mijam wnikając w zimne łąki i czarne gwiazdy

On już nie milczy, niemy.

Parzenie.

Parzę się jak herbata

Mocny w smaku

To zależy od czasu wbrew pozorom

Wyboru nie mam ja

Kubek nagrzewa się

Paruje jak śnieg

-Nie słodzę, nie trzeba

Jestem herbatą

Czasem nieosiągalną.

Kaloryfer

Woda wrze

Jak może

Wlewa się szybko

Nic ciepłego

Lubię zimę

Potrzeba wielka w służbie

Lecz bez odznaczeń

Istnieję

I pamiętajcie

Zimno.

Poranek

Światło

Wyjmowany prędko

Wpadam, uderzam z impetem

Gorąco i nie ma mnie

Wszak poranek już nastał

I pobudzam szybko, lecz bez pośpiechu

I zostaję na długo

Czym się stałem.

„Błądzenia”

Pytam ludzi

Odpowiedzi mało

Za to ruch dziś duży

Wszyscy stoją, nikt nie pyta

Wszyscy błądzą

W nieokreślonym ruchu tylko trawa

Argumentów brak

Ciężko oddychać

Łatwo o pośpiech

-Jestem spóźniony

-W praktyce gdzie się spieszyć?

-I tak przecież wszyscy się wyśpimy.

„Chaos kontrolowany”

Czego pragnę –jej

Włosy jej rude wychodzą przez głowę-jej

Zasypiam i budzę się-ona

Tak trudno wydobyć ją z myśli-ją

Jak wygodnie, niech zostanie-ona

Chłód

Zimno przechodzi

Przez mnie

Jestem zimny

W środku drzewa

Jeszcze wciąż zielony

Nie spadam

I tylko ta klatka zostaje

I chłód

Ostrze

Wchodzi w głąb mojej duszy

Czarne

Rozrywa ją

Tak samo jak emocję

Szczęście

Uśmiech

Brutalnie i skutecznie

Zostaje tylko smutek

Cierpienie podtrzymuje ten efekt

Spadanie

Kiedy spadasz wszystko jest proste

Z dalekiej perspektywy

Dajmy na to 5 piętro

Wszystko mija szybko

Taka metafora życia

Spadasz

Ale czasem kiedy spadasz

Latasz

Proste wnioski

Wyciągam je niczym asy z rękawa

Patrząc na mój stół

Znam magiczne sztuczki

Tylko wciąż nie opanowałem

Zapominania wspomnień

I tej magicznej przeszłości

Zimny chodnik

Czasem nic nie zostaje

Ja się nie dziwie temu

Tylko cierpienie i strach

Porzuć wszystko co ludzkie

Inaczej nie będziesz tutaj pasować

Życie w tym miejscu

Żyję tutaj

Teraz

Nie stać mnie na luksus dnia wczorajszego

Na jutro sobie pozwalam

Lecz ono wciąż zielone

Żyję

Oddycham dzisiaj

Wykrztusiłem jeszcze trochę wczoraj

I wciąż dławię się jutrem

No comments:

Post a Comment