Dzień wcześniej widziałem się z H.
Wyszliśmy z psami, jak to za starych dobrych czasów, paliliśmy papierosy, gadaliśmy o głupotach.
Wtedy to już ustaliliśmy, że jako pasterka zdarza się tylko raz w roku to trzeba ją obejść hucznie.
H. przytaknął, i powiedział że zapewne zjawi się koło 24.
Był o 0:36, i od razu przeszliśmy do sedna sprawy.
Po dłuższej chwili przeznaczonej na rozmowy o niczym, H. wpadł na pomysł aby to umilić sobie czas grą w karty, gdyż samo słuchanie radia już mu nie wystarczało i musiał zapełnić czymś pustkę która powstawała z bezczynności.
Powiedział też że na gwiazdkę dostał zestaw dla magika.
"Ale jak?" - z niedowierzaniem zapytałem go.
"No wiesz! Taki zestaw dla magika który zawsze się chciało mieć jako dziecko!" - Odparł z entuzjazmem H.
"A. Ten zestaw..."
"Stary, mówię Ci. Tam jest wszystko. Jest świetny!" - Odrzekł H. z wyraźną ekscytacją w głosie
I co się mu dziwić, z takich rzeczy się nie wyrasta.
Padło na pokera, którego z H. już dobrze znaliśmy pod względem zasad.
Problem pojawił się gdy nie mieliśmy waluty aby rozpocząć emocjonującą grę.
Lecz jak to z H. bywało, H. zwykle znajdywał rozwiązanie, i tym razem był to słoik miedziaków w nominałach 1,2 oraz 5 groszy, które to służyły nam jako waluta.
Oczywiście H. używał swoich sztuczek psychologicznych - tutaj mam na myśli blef, i w ten oto sposób przegrałem większość moich pieniędzy. Fakt że byłem w lekkim stanie niepoczytalności i spowolnienia sprawiał że nie potrafiłem zachować poważnego stanu twarzy kiedy widziałem w mojej ręce parę dwóch asów, co H. od razu wyłapywał gdyż banan na mojej twarzy pojawiał się momentalnie, i mądrze wycofywał się z gry, co pozostawało mnie z łupem "Dwójaków" oraz "Jedynaków" a rzadko "Piątaków"
Reszta nocy zleciała nam na rozmowach, oraz słuchaniu wywiadu z pewnym aktorem teatralnym, który mówił bardzo mądrze i miał świetną dykcję, lecz niestety nie pamiętam jego imienia.
Pasterkę spędziłem wyśmienicie, właśnie ze względu na H.
Nazajutrz wstałem ok 10, gdyż wiedziałem że przyjeżdża N. siostra Kuny z którą to od czasu jej przeprowadzki nie widziałem się długo, i zależało mi aby to nadrobić.
Dzień wczorajszy dawał się tylko we znaki sennością - o dziwo.
Odebrałem N. oraz jej chłopaka, i zwiozłem do domu.
Tam przywitałem się z Kuną, oraz jej chłopakiem Ł., i od razu przeszliśmy do rozmów.
Jak to zwykle o niczym, wszystkim, wspomnieniach oraz codzienności.
Czując że senność coraz bardziej daje się we znaki, poprosiłem Kunę o coś co pomoże mi ją zwalczyć.
Kuna otwarła ręką szufladę, dając mi wybór spośród różnorakich energy drinków, i powiedziała abym brał który chce. Co i tak dużo nie dało, więc kiedy wyjeżdżałem, byłem po kawie oraz dwóch energy drinkach.
N. niestety długo nie zabawiła, jak i również byłem ograniczony czasowo, gdyż dziś był dzień w którym jak co roku jeździło się do mojej cioci na kawę i pogaduchy.
Spotkanie z N. napełniło mnie pozytywną energią, oraz dało w pewnym stopniu spokój psychiczny.
U cioci byliśmy ok 16:15. Była tam również moja babcia, E. oraz jej mąż G. I gwóźdź dzisiejszej notki - mój kuzyn T.
T. z racji swoich estych urodzin, od dwóch dni miał auto-reverse, inaczej mówiąc, spożywał alkohol w całkiem sporych ilościach, lecz było to uzasadnione.
Na wejściu od razu od razu usłyszałem że wyglądam jak gej, oraz moje włosy są gejowskie, co w rozumowaniu T. oznacza kogoś kto jest dobrze ubrany oraz schludny.
Dostałem od Niego prezent: Książkę z wzorami tatuażu, oraz ich wyjaśnieniem, jak i perfumy.
T. był w stanie podchmielonym, i w takim stanie utrzymywał się od wczoraj, co wpływało na to że był człowiekiem bardzo rozmownym, elokwentnym, oraz wylewnym, co przedstawiało jego totalne przeciwieństwo.
Przyniósł flaszkę na stół, i rzekł że muszę z nim wypić, jako że są jego urodziny.
T. mówił. Mówił bardzo dużo, często się powtarzał.
O tym że wyglądam jak gej, że mój samochód jest tylko dla szpanu, że mój tatuaż jest tylko i wyłącznie dla ozdoby. Po czym starał się wszystko wytłumaczyć, co często kończyło się na powiedzeniu: "Znaczy wiesz stary. Ja tego nie krytykuje... ALE...". W niektórych sprawach miał trochę racji, a w niektórych wręcz przeciwnie. Ale cieszyłem się że mogłem z Nim porozmawiać, gdyż okazji nie miałem wiele, i mimo że często rozmowa oraz Jego argumenty były po prostu męczące, to wciąż konwersacja dawała mi radość.
Wszystkim rozmowom przysłuchiwała się uważnie babcia, która gdy tylko usłyszała temat tatuażu który chcę sobie zrobić, momentalnie wyszła ze swoimi racjami, które brzmiały:
-"Bo ja ostatnio widziałam w telewizji, mówili profesorowie, że ta farba co ją pod skórę dają, to ona ma metale ciężkie, i nie można potem robić rezonansu"
Oraz to że można od tego umrzeć. Bo tak mówili. W telewizji.
T. odrzekł tylko
-"Babcia... Ty nie ogarniasz tego."
-"OOOOO. Wszystko ogarniam!" - odparła Babcia.
Usłyszałem również że jeśli zrobię sobie kolejny tatuaż, to mogę do babci się więcej nie odzywać, i ona się nie godzi i że to będzie koniec. Naturalnie wciąż mam zamiar sobie go zrobić, i takie zdanie utrzymywałem.
T. wszedł w tematy głębsze, czyli dlaczego ja sam nie mam własnego zdania, oraz dlaczego wszyscy zawsze wchodzą w moje życie, i że tak nie może być i że muszę myśleć.
Miał rację, czasem nie miał.
Mówił składnie i mądrze, a niekiedy bredził.
W każdym razie z rozmowy wyniosłem bardzo dużo, i bardzo mi się przydała.
Ciocia ugotowała barszcz biały, który jest dla mnie najlepszą rzeczą na świecie.
To taki wehikuł czasu, który cofa mnie do beztroskich lat dzieciństwa, kiedy to był on robiony zawsze rano w niedziele.
Jego smak się nie zmienił, i zapewne mógłbym go jeść na śniadanie, obiad oraz kolację a on wciąż nie stracił by swojej magii. A może właśnie ta jego rzadkość mu ją nadawała?
Babcia jeszcze przed wyjazdem chciała chytrze ukryć moją książkę z tatuażami którą dostałem od T. Lecz niestety udało mi się ją odnaleźć, i cały misterny plan legł w gruzach.
Po powrocie wpadłem jeszcze do H. gdzie mieliśmy spory ubaw grając na Xboxie za pomocą kinecta.
Na sam koniec zawitałem jeszcze do K. który był moim serdecznym sąsiadem oraz przyjacielem.
Tam razem z Jego dziewczyną obgadaliśmy cały temat który został poruszony na spotkaniu od nowa, gdzie dowiedziałem się kolejnych nowych rzeczy. Bardzo lubiłem dyskutować z Nim na różne tematy, gdyż zawsze zaskakiwała mnie jego znajomość życia oraz ocena rzeczywistości. Myślę że w pewnym stopniu byliśmy podobni.
Święta święta, i po świętach.
No comments:
Post a Comment