Saturday, April 4, 2015

03.04.2015 - Wariacje wielkanocne Cz: I

I wiosna znów mnie zaskoczyła, znienacka, kaloryfer przykręciłem, tylko po to aby później znów go odkręcać. Dużo się w moim życiu przez ostatni czas zmieniło, zmiany były kolokwialne a czasem nawet poważne! Światopogląd też pozostaje na bardzo wysokich poziomach, postrzeganie świata jest jakieś niby prostsze, lecz wciąż bardziej zachwycające. Wczoraj dostałem telefon po południu od Casa:
"-Siemasz J, jestem na ruczaju, chcesz wyjść na szluga?
-W sensie że pod blokiem? - Prawie że pytając.
-Tak,tak. No. To czekam."
Ucieszyłem się że Cas postanowił mnie odwiedzić, zdarza się to raczej sporadycznie, ale to przez fakt odległości, jakoś tak to zawsze wychodzi.
Zbiegłem do Casa i już na wejściu zostałem przez Niego upomniany mówiąc lekko, bo nie odbieram telefonu.
Faktycznie mogłem go nie słyszeć, po prostu, ale kątem oka zobaczyłem drugą postać która opierała się o ścianę bloku i spokojnie paliła papierosa.
Przez pewien okres miałem myśl: To H! Struktura, postura ciała i ciuchy jak jego, ale wciąż bałem się odwrócić żeby się generalnie nie rozczarować. Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem samego H. Od razu przybiegłem się z Nim przywitać, z niedowierzaniem w słowach zapytałem go:
-Ale, co Ty tu robisz? Jak?
-No jestem, nie widzisz? - Odrzekło H w sposób w jaki typowo robił to od zawsze.

Generalnie to chwilę zajęło mi ochłonięcie, po chwil paliliśmy papierosy wszyscy, taki to jako taki zwyczaj u Nas, udało mi się dowiedzieć że H. zostaje do niedzieli wieczór, rozmowa była miła, tak jakbyś my widzieli się prawie wczoraj, poza wydarzeniami politycznymi które jednak dawały się pokazywać tą własnie linię ostatniego kontaktu.
Po spaleniu papierosów, stwierdziliśmy że zobaczymy się później, gdyż musiałem pilnie wyjechać do babci z racji spóźnienia które było jak wyrok, mimo że miałem przyjechać "OktórejCiPasuje". To zdumiewające w jaki sposób to działa.
Do babci wyjechałem oczywiście spóźniony w swoim przekonaniu, ale bardzo szczęśliwy i spokojny faktem że jeszcze przed momentem widziałem się z H,
Podróż mimo piątkowego świątecznego wyjazdu wszystkich ze w zewsząd  minęła mi przyjemnie i szybko.
Babcia od wejścia wyglądała na zajętą, a piętno placków które były wszędzie odzwierciedlało to.
"-Przywiozłeś koszyczek? - Zapytała stanowczo babcia.
-E. Nie babciu, jakoś się spieszyłem, zapomniałem. - Odrzekłem.
-Chłopcze, przecież mówiłam Ci żebyś go przywiózł następnym razem! Gdzie ja teraz dam Ci te wszystkie placki?! - Odrzekła poirytowana babcia.
Lecz zaradność babci jak zawsze wzięła górę. połowę placków spakowała mi do pudełek wszelkiego rodzaju, a pozostałe dwa dostałem na brytfankach, do zwrotu!
Babcia w pośpiechu pakując ciasta i odkrawając symetryczne kawałki dla każdego nie miała nawet czasu porozmawiać więcej ze mną, w sumie i tak widzimy się niedługo.
Obfitość placków sprawiła że do samochodu musiałem iść na 3 razy, a za 2 przejściem spotkałem Kuzynkę E. oraz jej męża G.. Oboje w dobrych nastrojach, przyjechali po odbiór swojej części placków na święta.
Na samym wstępie, E. zapytała mnie
"J. Dlaczego nie masz klamki? - Z lekkim niedowierzaniem w głosie.
-Urwała się i nie ma. - Odparłem wprost.
-Jak to nie ma?! To jak wchodzisz do samochodu? - Zapytała prawie nie wierząc w to o co pyta.
-Nooo, otwieram sobie z tyłu od pasażera..."
No cóż, klamki nie ma.
Oni również się spieszyli, więc po chwili oboje wyruszaliśmy w drogę. Ja po drodze miałem jeszcze wpaść do cioci i do Kuny.
Podróż do Kuny jak zwykle trwała w idealnym czasie, gdzie droga jest dosyć prosta i przyjemna.
Kuna zajęta była ogarnianiem domu, i myciem okien. (Dla Jezusa) Mimo to odebrała swój przydział racji placków i znalazła chwilę aby porozmawiać ze mną o wszystkim i niczym. Rozmowa jak zwykle trwała nam chwilę, ale nie chciałem też siedzieć Kunie na głowie, wracając do  domu zahaczyłem jeszcze o H. lecz nie udało mi się go zastać.
Później wpadłem do Niego kiedy już wrócił, pośmialiśmy się, zapaliliśmy szlugi (Papierosy) i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Mi to w zupełności wystarczało.
C.D.N.

Od Autora: Wracam do Was po dłuższej przerwie, dużo się zmienia i nie do końca miałem myśli do pisania czegokolwiek, dziś jednak daję Wam to, myślę że na dniach doślę więcej. Wesołych!

Wednesday, January 28, 2015

28.01.15 - Powrót do formy.

I tak jest już styczeń, a przecież przed momentem był jeszcze grudzień, i znów zaniedbałem Was drodzy czytelnicy, z czym czuje się źle, ale generalnie jest dobrze.
Co prawda sesja nadchodzi, czuję jej oddech na karku, ale tak naprawdę to żyję dziś, jestem w formie i wszystko tak naprawdę zaczyna mieć jakiś ciąg logiczny i sens. Od dłuższego czasu.
Coraz częściej rozmawiam z H.
Czasami uda mi sie Go złapać, zapytać o dzień, o formę, ale ten kontakt jest bliższy, H. jest w dobrej formie, wymieniamy się raportami z naszych dni, oraz często śmiesznymi smaczkami które śmieszą tylko nas ze względu na specyfikę humoru jakich w nich prezentujemy. Z Casem nie widuję się niestety często, ale myślę że to rozumie, praca, studia i sesja, to wszystko ogranicza bardzo moje możliwości czasowe, ale wizja jest bardzo obiecująca.
Zadzwoniła dziś do mnie babcia, jak co tydzień aby zapytać co słychać. Ma ona tendencję do zadawania podobnych pytań za każdym razem, taki podstawowy brief który przeprowadza.
Rozmawialiśmy o rzeczach ważnych, mniej ważnych i kompletnie nieistotnych, ale na tym to polega. Aczkolwiek jeden smaczek zasługuje na zapis:

-A jak egzaminy wnusiu? - Zapytała z troską.
-A wiesz babciu, w ten weekend troszkę tego jest, ale będzie dobrze, zdam to na pewno.
-No pewnie że zdasz! Modlę się za Ciebie, to na pewno pomoże, pamiętaj! Wiara czyni cuda! - Odrzekła spontanicznie.

I owszem, wiara czyni cuda, ale myślę że wiara w siebie jest najistotniejsza,
Mój kąt widzenia świata zmienił się o 180 stopni, jest naprawdę dobrze, świat znów jest piękny i nawet śnieg wydaje się być bardziej biały, nastawienie jest kluczem, a jeśli dobrze je wyprofilujemy, to otwiera on każde drzwi, wierzcie lub nie. Zima jest wrednym okresem, zauważyłem że wielu ludzi łamie, tak to już jest, ale po zimie jest wiosna, a wiosna już łamie mniej.

Napiszę coś po sesji zapewne, kiedy uda mi się troszkę oczyścić umysł.
No i zapewne będę mieć trochę więcej czasu na moją radosną twórczość, wena wraca, łapie ją za nogi!

Wszystkim w ten wredny okres przesyłam dużo pozytywnej energii, na pewno postaram się wrzucić coś abyście nie myśleli że o Was zapomniałem, wszak bez Was to miejsce nie istniałoby i nie rozwijałoby się tak jak rozwija się teraz, czuję że renesans jest bliski, więc proszę Was, wytrzymajcie jeszcze chwilę, a na pewno nie zawiedziecie się!
Na koniec wrzucam jeden z mych ulubionych smaczków, niektórzy zapewne rozpoznają to, ale tak adekwatnie pasuje do panującej sytuacji że aż szkoda byłoby go nie użyć:

"Kierunek moich przemyśleń filozoficznych
które spowodowały zwrot w twórczości zarówno
koncepcyjnej jak i semantycznej
zwrócił uwagę mą w kierunku powiedziałbym sedna życia"