Thursday, February 6, 2014

Ciepły zimowy dzień 05.02.13

Słowem krótkiego wstępu od autora: Nowe natchnienie, nowa notka. Dedykuję ją Kunie, bo to Ona była moim natchnieniem. Niestety z powodu sesji, pracy oraz obowiązków, a także braku ciekawych wydarzeń nie blogowałem, ale z tego miejsca mogę Wam powiedzieć drodzy czytelnicy że reaktywacja powoli nadchodzi, myślę że jeszcze ok 2 tyg a w pełni wrócę do pisania notek, na chwilę obecną niestety będziecie się musieli zadowolić tym co jest.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Budzik zadzwonił o 10:02, a wcześniej i tak wstawałem gdyż Pan Pies z niewiadomych przyczyn nie mógł się zdecydować czy chce zostać lub wyjść, co powodowało ciągłe wiercenie się z jego strony.
U babci miałem być na 12, i stwierdziłem że to na pewno się wyrobie, w końcu mam jeszcze całe 2 godziny.
Zrobiłem szybkie zakupy, i co bardzo mnie ucieszyło nie musiałem skrobać samochodu co jest dla mnie uciążliwe i męczące.
Po drodze do babci miałem jeszcze odebrać pewną osobę której imienia nie pamiętam, a który miał mi to pomóc w pracy u babci. Nazwijmy go X.
Stwierdzając że mam jeszcze całe 15 min, wpadłem do mojej cioci, u której to zasiedziałem się i w rezultacie pod odbiór X byłem spóźniony całe 39 minut. X nie spieszył się zbytnio, i tam też zagadałem się z jego mamą, co spowodowało że u babci byłem dopiero o godzinie 13:04, czyli spóźniony. Bałem się że przyczepi się, bo bardzo nielubi jak się ktoś spóźnia ale babcia wcale się tym nie przejęła.
Po zjedzeniu rosołu i krótkim wstępie rozmów poszedłem jej pomóc.
Pierwsza praca polegała na zwożeniu drewna, co było dosyć przyjemne, lecz babcia przypomniała sobie że trzeba jeszcze ściąć, no przyciąć wiśnie żeby to wypuszczały kwiaty a nie rosły do góry. Brzmi fajnie.
Nie było fajne. Okazało się że każda ręczna piłka była tępa i w opłakanym stanie, co uniemożliwiało mi pracę. Ale nic to, babcia powiedziała:
-"Weź piłę spalinową!"

A ja wiedząc że innego wyjścia nie mam tak też zrobiłem.

Kolejnym problemem było to że drzewa były jeszcze dosyć młode, cienkie i kruche, a piła co chwile gasła.
Raz gałązka na której trzymałem nogę złamała się, i gdyby nie szybkie złapanie się innej prawdopodobnie spadłbym razem z włączoną piłą na ziemie. Było to bardzo wyczerpujące.

Po zrobieniu już wszystkiego dochodziła godzina 16.

Zjadłem obiad i po raz setny wysłuchałem lektoratu babci apropo dziewczyn,życia oraz wiary.
Dowiedziałem się że zdanie sesji nie wiąże się z moimi umiejętnościami, a raczej z tym że babcia modliła się i uprosiła to.
Irytowało mnie to ponieważ wtedy przypisuje się wszystko modlitwie i wierze, a nie umiejętnościom i pracy, to po prostu zaniża wartość człowieka, a babcia postrzegała w ten sposób wszystko.
Ale taka już była.
X pijąc kawę tylko podśmiewał się pod nosem, a ja z przyzwyczajenia nie mówiłem nic, tylko słuchałem uwag skierowanych w moją stronę. Nawet nie walczyłem, i nie starałem się przekonać babci że jest inaczej, bo wiedziałem że choćbym użył najbardziej wyrafinowanych argumentów, to i tak bym przegrał.

Odwożąc X do domu, usłyszałem jeszcze że babcia jest zabawna i ma gadane.
Odrzekłem tylko że na krótką chwilę tak, ale na dłuższą metę jest to po prostu męczące.

Wracając wstąpiłem jeszcze do Cioci S. Mamy Kuny.
Ta ciepło mnie powitała, i powiedziała żebym to zadzwonił do Kuny w celu ustalenia czasu powrotu do domu.
Kuna powiedziała że będzie do pół godziny.
Czas zleciał nam na rozmowie. Zawsze czerpałem ogromną satysfakcję z rozmów z Ciocią S.
Myślę że podobnie jak Kuna jej ogląd na świat był czysty i nieskażony, co dawało bardzo wymowne i dobre odpowiedzi na pytania które zadawałem, oraz tematy które poruszałem. Myślę że rozmawiało mi się z Nią najlepiej ze wszystkich, tak samo jak z Kuną.

Kuna natomiast zjawiła się półtora godziny po tym jak z Nią rozmawiałem, i była w nie lada humorze.
Śmiała się z tego że miałem we włosach trociny, i z wielu innych rzeczy.
Śmiała się cały czas.
Zamieniłem jeszcze parę zdań i pojechałem.
W drodze przypomniałem sobie że jest 21:03, i że Z. powinna wciąż być w pracy która była po drodze. Dlatego gdy już dojeżdżałem, byłem przekonany że się z Nią zobaczę. Niestety Z. skończyła pracę o 21, i w momencie odczytania mojego smsa była już w tramwaju do domu, tak więc nie udało mi się jej złapać.
Wszędzie się zasiedziałem.
Obrałem drogę do H. który to chciał wpaść do mnie na moment żeby przegrać coś ze swojego dysku.
Nie widziałem się z Nim długo, tak więc cieszyłem się że się z Nim spotkam.
Przypomniało mi się również że H. wspominał coś o planach miłego spędzania czasu, co również bardzo mnie cieszyło gdyż przez ostatnie 2 tygodnie nie wyciągałem nosa z książek, i taki reset by się przydał.
H. zapomniał że to miało być dziś, i powiedział że jednak nie może bo jutro jedzie z Casem mu pomagać i musi wstać rano żeby z Nim jechać. Jednak po 20 minutach moich próśb udało mi się go przekonać aby to ze mną spędził czas, zwłaszcza że nie długo wyjeżdża.
W planach mieliśmy konsumpcję środków odurzających, a potem grę w karty i rozmowy.
Większość nocy spędziliśmy jednak na słuchaniu radia, rozmowach o niczym i słuchaniu radia.
Jak i również sprawdzaniu piosenek które w nim leciały.
Jednak bawiłem się świetnie. Brakowało mi tego czasu z H.
W nocy jednak zrobiło się zimno i chłodno, a szkoda bo dzień był naprawdę ciepły.